W komnacie, w której leżał konający król, było cicho.

Nawet teraz monarcha budził lęk wielu ludzi, choć przykryty szkarłatnym prześcieradłem, miał zamknięte oczy. Potężna pierś unosiła się i opadała, unosiła i opadała, a ten ruch śledziło kilkunastu ludzi. Kiedy pierś opadnie po raz ostatni, zaczną się nowe czasy i trzeba będzie działać szybko, żeby jak najlepiej się w nich urządzić.

W rogu sali, w najciemniejszym kącie, stał wysoki mężczyzna. Ubrany na czarno, ze srebrną szpadą przy boku, z czarną brodą i prostymi, długimi włosami, wyglądał jak jeden z tych, którym się wręcza pieniądze nocą w lesie i w milczeniu, bo ich uczynki muszą zostać w ciemnościach.

Młodszy syn króla bawił się złotą spinką i nucił pod nosem:

Hej, hej śpiewajmy póki czas,

Hej, hej śmierć nie złapie nas,

Hej, hej jedzmy tłusto, pijmy wino,

Hej, hej nim niech uciechy nas nie miną.

Stary wreszcie sczeźnie, jedna śmierć przybliży marzenia o koronie. Między życiem w cieniu a tronem już niedługo zostanie tylko jeden człowiek, a przecież tragedie się zdarzają. Raczył się urodzić wcześniej i to wystarczyło, by zostać następcą ojca, mieć jego miłość, uznanie i… nawet tym wzgardzić. Kto on jest? Fircyk, zboczeniec i utracjusz. Ma wszystko i zmienia to w proch. Zniszczy królestwo.

Młodszy książę zacisnął zęby, ale zaraz potem się uśmiechnął. Śmierć wszystko uprości. Spojrzał na swojego przybocznego, który udawał, że drzemie, oparty o stół. Potem nadstawił ucha i zdawało mu się, że za drzwiami usłyszał chrzęst broni i kroki. Uśmiechnął się jeszcze raz i nalał sobie wina, czekając na śmierć ojca. Wszystko było przygotowane.

Następca tronu wszedł do komnaty bez pukania. Rzucił okiem na leżącego na łożu króla i siadł na krześle. Za jego plecami stanął Dzieciak, a trochę dalej, w cieniu miejsce zajął dawny kochanek księcia, jego przyboczny i przyjaciel z lat dziecinnych. Trzymał się z dala od światła, ale gdy drzwi komnaty się otworzyły, drgnął. Następnie zrobił krok do przodu i zajął miejsce za prawą ręką księcia.

– Jak długo musimy jeszcze czekać ?– spytał książę, patrząc po twarzach obecnych. Szambelanowie, ministrowie, lokaje milczeli.

– Już niedługo – słaby głos króla słyszeli tylko ci, którzy stali blisko łóżka. Książę przestał bawić się rękawiczkami. – Podejdźcie do mnie, wszyscy…