Na kampusie Uniwersytetu Stanforda panowała cisza. Tylko z jednego akademika dobiegała głośna muzyka. Chris Cornell zawodził właśnie „Spoonman”, kiedy Behemoth stanął pod drzwiami budynku. Tym razem przybrał postać zwykłego człowieka. Nie lubił taniego efekciarstwa i wolał dostosować strój do okoliczności. Cylinder jednak zostawił, bo źle się czuł bez nakrycia głowy.
Otworzyła mu dziewczyna w okularach i bardzo obcisłej podkoszulce.
– Szukam Aleksandra.
– Jest zajęty, ale można zostawić towar u mnie. Przekażę mu.
– Proszę?
– Nie handlujesz?
– Chciałem tylko wejść i porozmawiać.
Dziewczyna wydmuchnęła kłęby dymu i odsunęła się od drzwi. Diabeł powinien być zadowolony, widząc obściskującą się w kącie parę oraz pijanego w sztok chłopaka, który leżał na podłodze po środku tańczącego tłumu. Zamiast tego Behemoth nabierał wątpliwości, czy robi słusznie, angażując w swój plan ludzi. Przeszedł przez mieszkanie, depcząc po drodze puszki i rozgniatając butelkę. W jednym z pokoi siedział chłopak, wpatrzony w monitor komputera. Wydawał się niewzruszony wobec łomoczącej z głośników muzyki.
– Aleksander?
Chłopak nie oderwał wzroku od ekranu, ale gestem nakazał milczenie. Demon stał i patrzył na przesuwające się kolumny cyfr. Po chwili chłopak opuścił dłoń i odwrócił się.
– Kto pyta?
– Możesz mi mówić Benji. Mam dla ciebie pewną propozycję, która uczyni cię sławnym i bogatym.
– Gadasz jak prawdziwy diabeł, albo przedstawiciel handlowy.
– To w gruncie rzeczy jedno i to samo…
– Piekło nie istnieje – chłopak odchylił się na oparciu i splótł ręce na brzuchu. Najwyraźniej brakowało mu poczucia humoru.
– Wiem, że nasz marketing działa bardzo dobrze i nie będę cię nawracał, bo to bez sensu. Chciałem pogadać o interesach. Sprawa dotyczy komputerów, więc czegoś, na czym się znasz.
– Możesz przyjść jutro do biblioteki, po godzinie 16. Będę miał pół godziny. Teraz nie mogę, bo z zasady nie rozmawiam na imprezach.
Behemoth westchnął. Łatwiej byłoby wykorzystać wolną wolę człowieka, ale skoro nie dało się współpracować inaczej, to postanowił go lekko przymusić. Dziewczyna, która właśnie stanęła w progu, upuściła piwo, kot się zjeżył i uciekł z pokoju, a światło lekko przygasło, kiedy demon włożył dłoń w usta Aleksandra i wyciągnął tamtędy jego serce.
– Oddam niebawem – powiedział, uchylając cylindra i chowając bijące serce do kieszeni. Jedno pstryknięcie palcami i w mieszkaniu czas się zatrzymał.