Dwóch mężczyzn leżało w zaroślach. Stąd mieli dobry widok na leśniczówkę. Z komina unosił się dym, przed wejściem stał przywiązany koń, ale oprócz tego panowała cisza. Wewnątrz paliło się światło, bo słońce powoli zachodziło.


– Plan jest prosty, Edmundzie. Wchodzimy, robimy szum, zabijamy gacha, a dziewczynę zabieramy i odstawiamy do księcia, prosto do przytulnej, zamurowanej celi. Tym razem dałem lepszą zaprawę.

– Myślisz, że nie będą stawiali oporu?

– Nie spodziewam się. On jest jeden, będzie zaskoczony. Ruszajmy.

Sprawdzili jeszcze raz czy pistolety są naładowane, a w drugą rękę wzięli sztylety i zaczęli okrążać leśniczówkę. Bruno Scavici zachodził od frontu, w końcu to była jego sprawa i on musiał naprawić szkodę. Kilkoma skokami przebył niewielką polankę i zaległ przy drzwiach. Odczekał czas potrzebny, żeby jego kuzyn znalazł się po drugiej stronie i ruszył.

Kopniakiem wywalił drzwi i wpadł do środka. Edmund w tym czasie wybił szybę i wrzeszczał na całe gardło, żeby nikt się nie ruszał, ale niepotrzebnie. W środku było zadziwiająco spokojnie. Przez okno widział, jak Bruno stoi na środku izby, a z rąk wypada mu pistolet. Ruszył na pomoc. Kiedy wpadł do leśniczówki, oniemiał.

– Co to ma być?!

Na łóżku leżała piękna kobieta, lekko tylko przyrzucona prześcieradłem, którego wypukłości i fałdy zdradzały, że nie ma na sobie ubrania. To nie było najdziwniejsze. Dziewczyna była przykuta za ręce i nogi do łóżka, obok którego w kałuży krwi, leżał mężczyzna. Był w oczywisty sposób trupem, z wybałuszonymi oczyma i wielką raną w skroni. Spodnie miał opuszczone do kostek.

– Długo tak będziecie stać? Może mnie odepniecie?

Pierwszy otrząsnął się Bruno. Podszedł do nieżywego mężczyzny i przykrył go swoim płaszczem. Poszło łatwiej niż myślał, nawet nie trzeba było nikogo zabijać.

– Dlaczego pani jest przykuta?

– Bo chciałam.

– Nie rozumiem.

– Lubię się bawić w ten sposób, ale ten tutaj – ruchem głowy chciała wskazać nieżywego – już nie. To był romantyk, który wyobrażał sobie piękną miłość, porozumienie serc i westchnienia, a ja oczekiwałam czegoś innego. Kiedy zażądałam, żeby mnie skuł i zrobił, co trzeba, nie był w stanie. Trochę mu powiedziałam, a wtedy strzelił sobie w łeb.

Bruno Scavici usiadł na krześle i oparł głowę na ręce. Coraz mniej z tego wszystkiego rozumiał.

– Myślałem, że się kochaliście.

Kobieta przewróciła oczami, a potem głośno westchnęła.

– Na początku było mi dobrze z księciem, ale potem zapragnęłam czegoś innego, więc uciekłam z tym tutaj. Kiedy zorientowałam się, że to nudziarz i sama wróciłam do zamku. Książę był wściekły, ale to odpowiadało moim potrzebom.

Scavici złapał się za głowę i siedział w milczeniu.

– To on pani nie pogrzebał żywcem? – Spytał wreszcie. I zaczął się śmiać. Wszystko, co słyszał, było tak absurdalne, że nie mógł w to uwierzyć. Owszem, z rodziną zamurowywali ludzi, ale nigdy nie przypuszczał, że komuś mogłoby się to podobać.

– Kiedyś by mu przeszło – milczała chwilę. – Czy możecie mnie spróbować odpiąć? Klucze na pewno gdzieś się poniewierają.

Edmund rozejrzał się i podniósł z podłogi spory pęk. Położył je na stole i czekał. Bruno spojrzał na niego, a potem opuścił głowę.

– Czy mógłbyś się tym zająć? Mnie zamurowało.