W oknach gospody tańczyły blaski ognia z wielkiego paleniska.

W środku widać było kilka postaci, pochylonych nad kuflami, ktoś inny żywo gestykulował. Właściciel stał za szynkwasem, wycierając po raz kolejny naczynia i lustrował wszystkich spode łba. Do rozmowy nie zapraszał.
Spojrzał na drzwi, które uchyliły się lekko. Za chwilę stanął w nich młody człowiek o kruczoczarnych włosach, szczupły, ale nie chudy, dość wysoki. Starał się tak ustawiać, by twarzy nie było zbyt dobrze widać, a dodatkowo chował ją za wysokim kołnierzem. Gospodarz jedną dłoń położył na kuszy, leżącej pod blatem. Mężczyzna jednak zachowywał się spokojnie, a ręce trzymał na wierzchu. Ruszył w najciemniejszy kąt sali i przysiadł się do człowieka, który popijał tam wino już od dobrych dwóch godzin. Ich rozmowa ginęła w ogólnym gwarze. Oberżysta ruchem głowy wskazał młodej dziewczynie tamtych dwóch, a sam dalej polerował kieliszki.

– Bellefort…

– No jesteś wreszcie, drogi Bruno. Każesz na siebie czekać, nie podoba mi się to.

– Wybacz, ale byłem jeszcze zajęty.

– Byłeś u księcia, panie Scavici.

Mężczyzna najpierw spojrzał zdziwiony, a potem uśmiechnął się, kiwając głową.

– Ty wiesz wszystko.

– Za to mi płacą.

– W ramach gwarancji musiałem najpierw naprawić celę, w końcu za to nam zapłacił. Murowałem całą noc. Potem wezwał mnie ojciec i przedstawiłem mu wyniki moich badań. Jak już znajdę tę kobietę, to spotkam się z dostawcą zaprawy murarskiej.
Bellefort podłubał brudnym paznokciem w zębach i przyjrzał się temu, co wydobył.

– A więc szukasz dziewczyny, którą książę życzył był sobie uwięzić w wybudowanej przez was komnacie i regularnie gwałcić. Właściwie nie powinienem ci pomagać, bo wasz biznes lekko mnie mierzi.

– Ciebie Bellefort?

– Jednak przysługa za przysługę – zarośnięty mężczyzna uśmiechnął się. Pamiętam, co wasza rodzina zrobiła dla mnie. A jeśli chodzi o ptaszynę, której szukasz, to zagadka wydaje się prosta. Porwał ją jej kochanek, który wcześniej podebrał ją księciu, a ten z kolei, kiedy ją odnalazł, zechciał ją zamurować. Mam nadzieję, że nadążasz? Tamtej nocy moje ptaszki usłyszały w zamku głuche stuknięcie, a po jakimś czasie widziały dwie osoby przemykające ulicami na koniu. Wyjechali na wschód, w stronę morza. Daleko nie mogli ujechać.