To było tak niedawno i ja wciąż nie wiem, o co walczyliśmy, my ludzie połowy XXI wieku? Jak zwykle: o złoża, ziemię, złoto? O to, żeby udowodnić swoją rację? Do tego doszedł jeszcze ten cholerny wirus, który zatrząsł gospodarką i mimo szczepionki nie chciał dać za wygraną przez wiele lat. W końcu ktoś zdobył dowody, albo je sfabrykował, że całe to zamieszanie nie zaczęło się na targowisku, ale w laboratorium. Rzucaliśmy się na siebie jak zwierzęta: Chińczycy na Rosjan, Amerykanie na Irańczyków, Brazylijczycy na Argentyńczyków. Każdy miał powód. Nie chcieliśmy się zatrzymać, więc ktoś to zrobił za nas.
……
Na niebie pojawiło się światło, coś jakby zorza polarna, tylko że to zjawisko było widać z każdego miejsca na Ziemi. Przez kilka godzin próbowaliśmy ustalić, co to takiego. Trwały narady naukowców, którzy przysięgali, że żadna asteroida nie zagraża Ziemi. Generałowie próbowali wysyłać samoloty zwiadowcze, z których żaden nie wrócił, obawialiśmy się ataku chemicznego, a potem…
– Co to jest?! Co się, kurwa, dzieje?
Przez tę zorzę zaczęły przelatywać jakieś statki. Najpierw pojedynczo, a potem dziesiątki albo i setki nawet. To wyglądało jak scenariusz „Star Treka” lub „Gwiezdnych wojen”. Patrzyliśmy jak zahipnotyzowani, takie to było piękne i jeszcze nie wiedzieliśmy, co nam grozi.
Wielu ludzi biegło do kościołów. Inni pakowali się do samochodów i gnali gdzieś przed siebie. Na ulice świata wyległy wszystkie świry, wierzące w cywilizacje pozaziemskie – widziałem jednego w stroju Supermena, jak w czerwonych majtkach biegł do centrum miasta. Z początku te statki tylko wisiały na niebie i nic nie robiły. Ktoś się chyba naoglądał za dużo „Bliskich spotkań trzeciego stopnia” i w wiadomościach widziałem, jak grają im muzykę. Tak próbowaliśmy nawiązać kontakt. A my z kolegami śmialiśmy się, że puścimy Mozarta na polu bitwy. Niestety, to tak nie działa.
– Mówi Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki. Kim jesteście? Nie mamy wobec was złych zamiarów. Nasze misje kosmiczne mają jedynie cele naukowe. Powiedzcie, w jakim celu i skąd przybywacie, albo wróćcie na swoją planetę!
Takie milczenie i czekanie trwało kilka dni. Statki wisiały na niebie i nie reagowały na nic. Miało to swoje dobre strony, bo na jakiś czas przestaliśmy do siebie strzelać. W końcu coś się wydarzyło. Na ekranach wszystkich komputerów pojawił się napis:
„Jesteśmy ludźmi. Przybywamy z przyszłości. Taki świat jak wasz nie może istnieć. Żegnajcie.”