Sierżant odłożył strzykawkę. Teraz pozostawało czekać aż substancja zacznie działać i rozjaśni umysł szaleńca, o ile wpierw go nie zabije, o czym można było przeczytać na ulotce. Eternum działało powoli, trzeba było czymś zająć czas, więc żołnierze rozglądali się po jaskini. W migotliwym świetle rzucanym przez ognisko z ledwością dało się dostrzec jakieś bohomazy na ścianach. Czy to nierówno padające blaski je zniekształcały, czy też były to po prostu koślawe wytwory chorego umysłu? Były jakieś plamy, wyglądające na kształty niby ludzkie i obok nich jakby zwierzęce. Nad tymi postaciami – jedyne wyraźnie narysowane – wisiały dwa księżyce. Wszystko było obramowane niezwykle głęboką czerwienią. Skąd wariat wziął taki kolor farby? Może zmieszał z czymś ochrowy piasek, którego pod dostatkiem było w obozowisku?
Ciszę przerwał charkot. Wariat dostał drgawek i zaczął się trząść, więc żołnierze przycisnęli go do podłoża. Po chwili zesztywniał, poczerwieniał, zakaszlał, aż wreszcie uspokoił się i otworzył oczy. Przez moment leżał spokojnie, nagle szarpnął się, napiął mięśnie, ale był mocno trzymany, więc jedynie zdołał się szarpnąć.
– Uspokój się – dowódca wynurzył się z cienia. – Nic ci nie grozi, jesteśmy ludźmi. Rozumiesz mnie?
Człowiek leżący na ziemi milczał przez chwilę, następnie skinął głową i rozejrzał się po pieczarze.
– Jesteśmy ludźmi – wycedził dowódca, jakby w tej sytuacji, na obcej planecie, pośród stosu trupów nie wystarczyło świadectwo dawane przez oczy. Może rzeczywiście warto było się w tej sytuacji upewnić. – Jesteśmy drugą częścią wyprawy. Przylecieliśmy z Ziemi, podobnie jak wy. Mieliśmy razem tworzyć tutaj nową ludzkość. Pamiętasz to?
Człowiek przez dłuższą chwilę patrzył na dowódcę. Jego twarz była zupełnie pozbawiona wyrazu. Można było przypuszczać, że nie wie, o czym tamten mówi. Jednak powoli skinął głową i chyba nawet się uśmiechnął.
– Próbowaliśmy nawiązać z wami łączność, wysyłaliśmy umówione sygnały, ale nie odpowiadaliście. Po wylądowaniu trafiliśmy na szczątki statku, więc ruszyliśmy po śladach i odszukaliśmy wasz obóz. Wszędzie jest pełno trupów i tylko ciebie znaleźliśmy żywego… Co tu się, do cholery, wydarzyło?
Chudzielec przenosił wzrok z jednego żołnierza na drugiego i tylko mrugał. W ciszy, jaka zrobiła się w jaskini, słychać było jedynie kapiącą ze skalnego sufitu wodę.
– Wiesz, co się stało? Powiedz. Musimy to wiedzieć.
Chudy sięgnął po truchło kota i zaczął je gładzić. Dowódca z trudem powstrzymał odruch wymiotny. Kiedy odwrócił się, żeby wziąć głębszy oddech, usłyszał szept:
– Opowiem… opowiem wszystko, co pamiętam.